Kiedy miałam 7 lat, ojciec wziął od sąsiada gitarę, po prostu ją przyniósł, mówi, uczył się, grał. I tyle))) Nie chciał mnie uczyć, nie było wtedy internetu, nie wysłali mnie też do szkoły muzycznej. Wziąłem tę gitarę po tym, jak zobaczyłem wystarczająco dużo niebieskich świateł, cóż, myślę, że teraz na niej zagram. Tak, coś nie działało. Załóż go z powrotem i nie dotykaj go ponownie.
Po pewnym czasie na jakiejś uczcie pojawił się przyjaciel rodziny grający na akordeonie, który postanowił mi ten akordeon podarować. Ale akordeon poniósł los gitary i tak stał przez kilka miesięcy, aż ktoś został oddany.
A potem przez wiele lat nawet nie myślałem o muzyce.
Chociaż jako nastolatek odkryłem ciężką muzykę i słuchałem jej, ale nie chciałem grać.
Teraz rozumiem, że zawsze pociągał mnie dźwięk „przesterowanych” gitar, ale wtedy nie przywiązywałem do tego żadnej wagi.
A kiedy miałem 16 lat, dowiedziałem się, że grupa „Kipelov” jedzie z koncertem do sąsiedniego miasta. W tamtym czasie było to wydarzenie.
Wtedy nawet nie myślałem, że kiedyś dotrę na ich koncert, a tym bardziej, że będą w sąsiednim mieście.